Ta strona została uwierzytelniona.
Z Amarantem jednak nie łatwa była sprawa. Ten płaszczyk drewniany, który mu miano przyprawić, niepokoił go mocno. Maszynerja jednak tak pomyślnie udała się Świdrzyckiemu, że najtwardsze pestki morelowe i brzoskwiniowe młodzieniec gryzł niby pastylki z czekolady.
Po tych doświadczeniach astrolog, mechanik i Amarant Pięknosz czemprędzej podążyli do stolicy. Kupiec byłby im najchętniej towarzyszył; ponieważ jednak musiał ktoś magazynu i lalek pilnować, poświęcił się i został w Norymberdze.