Spoglądając tak na swego ulubieńca, pomyślała, że wszystko, co ojciec chrzestny opowiadał, nie było bajką, jeno rzeczywistą historją Amaranta Pięknosza i pani Myszosławy. Że dziadek musiał być siostrzeńcem konsyljarza, którego z Norymbergi sprowadził do ich domu.
— Dlaczego wuj nie przyszedł ci z pomocą, drogi panie Gryzorzeski? — mówiła Marynia, poglądając na swego protegowanego. Obojętność ojca chrzestnego tem bardziej martwiła Marynię, że pewna była, iż wszystkie lalki, które w bitwie z takiem poświęceniem słuchały pana Gryzorzeskiego jako wodza, wyniosłyby go z pewnością na godność króla lalek.
Teraz było w szafie zupełnie spokojnie, dziadek leżał w obojętnej rezygnacji.
— Panie Amarancie Pięknosz Gryzorzeski — rzekła Marynia — wiem już, kim jesteś, wiem, że doskonale mnie rozumiesz i znasz moje dobre względem ciebie zamiary. Bądź spokojny, uproszę wuja, aby ci dopomógł, niepodobna, aby ciebie opuścił, skoro mnie kocha nieco!
Tymczasem wieczór zapadł. Prezydent wszedł do pokoju z konsyljarzem Świdrzyckim. Panna Emilja zajęła się herbatą i cała rodzina rozmawiając wesoło, zasiadła koło stołu. Marynia przysunęła niski stołeczek swój do ojca chrzestnego i w chwili, gdy rozmowa umilkła, podniosła na niego swoje duże oczy, mówiąc:
— Wiem już, kochany konsyljarzu, że mój dziadek do orzechów jest twoim siostrzeńcem Ama-
Strona:Aleksander Dumas - Historja Dziadka do Orzechów.djvu/137
Ta strona została uwierzytelniona.