Ale jakież było jej zdziwienie, gdy nagle uczuła, że dziadek zaczął ruszać się w jej rękach. Położyła go co żywo na półce, on usiadł i przemówił drżącym głosem:
— Ach, kochana panno Maryniu, proszę, nie poświęcaj za mnie ani książek, ani nowej sukienki, wystaraj mi się tylko o szpadę, a ja sam już resztę załatwię. — Chciał mówić więcej, ale nagle opadł, oczy na chwilę ożywione znowu stanęły jak martwe.
Marynia nie zlękła się wcale, owszem miło jej było, że może ocalić dziadka, zachowując książki i sukienkę, chodziło tylko o to, skądby dostać dobrej szpady. W tej sprawie postanowiła udać się do Stasia, który mimo swej gburowatości był w sprawach rycerskich usłużny i doświadczony.
Przyprowadziła go więc przed szklaną szafę, opowiedziała wszystko, co jej się wydarzyło z dziadkiem i Mysikrólem, i skończyła prośbą o szpadę.
Strona:Aleksander Dumas - Historja Dziadka do Orzechów.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.