Jedyny szczegół w tem opowiadaniu, który sprawił wrażenie na Stasiu, był ten, że istotnie jego huzary stchórzyli wśród najzaciętszej bitwy. Wiedział, że Marynia nie kłamie i natychmiast podskoczył do szafki zwymyślać huzarów, którzy zdawali się mocno zawstydzeni. Poczem zwracając się do Maryni, rzekł:
— Co się tyczy szpady, to zdaje mi się, że potrafię zadośćuczynić życzeniu dziadka. Wczoraj spensjonowałem starego majora kirasjerów, sądzę więc, że nie będzie potrzebował swego pałasza — a była to dzielna klinga.
Znaleziono więc majora w kącie na trzeciej półce, bez żadnej trudności oddał nieużyteczną mu szpadę, którą natychmiast zawieszono na szyi dziadka do orzechów.
Następnej nocy Marynia wcale nie zasypiała ze wzruszenia, dlatego też słyszała dwunastą bijącą na zegarze w salonie. Zarazem usłyszała w stronie szafy tupot i szczęk oręża, jakby ścierających się z sobą dwu przeciwników. Nagle jeden z walczących pisnął:
— Kwiiik!
— Mysikról! — Zawołała Marynia pełna radości i obawy. Z początku cisza nastała, ale po chwili zapukano lekko do drzwi i cienki głosik przemówił te słowa:
— Otwórz mi panno Maryniu, zaklinam cię!