Ta strona została uwierzytelniona.
Marynia oglądając misterną architekturę budynku zauważyła jednak, że brakowało dachu na jednej wieży, którą właśnie naprawiali robotnicy z piernika, siedzący na cynamonowem rusztowaniu.
— Niestety widzi tu pani ślady złości ludzkiej — rzekł dziadek. — Olbrzym Żarłoczyński nadkąsił tę wieżę i zaczął już ogryzać kopułę, gdy zniewoleni do ustępstw mieszkańcy, ofiarowali mu okup w lasku czekoladowym i za tę cenę uratowali gmach od ostatecznej zagłady.
W tej chwili ozwała się łagodna muzyka, drzwi pałacu same się otwarły i ukazało się dwunastu pazików, niosąc zamiast pochodni zapalone źdźbła ziół woniejących. Głowy ich były z jednej perły, ciałka z rubinów, rączki i nóżki złote zdobne w szmaragdy.
Za paziami szły cztery królewne w koronach