— A tu co się dzieje? Kto tu dokucza mojej chrześnicy, że się zanosi od płaczu? Co się stało?
Prezydent opowiedział co zaszło, a w końcu pokazał mu siedm koron, ale konsyljarz ujrzawszy je zaczął się śmiać do rozpuku.
— A to dobre! — zawołał — wszak to dawne breloki od mego zegarka, które kiedyś darowałem Maryni; czy nie pamiętasz tego kochany prezydencie?
Wprawdzie nikt sobie tego nie przypominał, ale ufając słowu konsyljarza, uspokoili się wszyscy. Marynia tylko podskoczyła do mechanika i zawołała:
— Czemu ojciec chrzestny nie chce się przyznać, że dziadek do orzechów jest jego siostrzeńcem, ani poświadczyć, że to on dał mi te siedm koron?
Konsyljarz jednak z wielkim niesmakiem przyjął te słowa a prezydent zawołał Marynię i rzekł do niej ostro.
— Proszę cię porzuć te szalone koncepty, gdyż jeżeli jeszcze raz powtórzysz, że ten potworny