Staś zadarł nos do góry.
— Następnie — mówił dalej — sądzę, że jeżeli ojciec chrzestny nam co przyniesie, to pewnie fortecę z żołnierzami, armatami i armią nieprzyjacielską. Dopieroż to będą pyszne bitwy!
— Nie lubię bitew — odrzekła Marynia — jeżeli przyniesie twierdzę, to tylko dla ciebie; co do mnie proszę, abym mogła opatrywać rannych.
— Eee! —— przerwał Staś — wiesz doskonale, że cokolwiek ojciec chrzestny przyniesie, to nie będzie ani dla mnie, ani dla ciebie, pod pozorem, że to są arcydzieła, odbierają nam zwykle te zabawki i zamykają je zaraz na najwyższej półce szklanej szafy, gdzie tylko tato może się dostać i to wlazłszy na stołek. To też wolę zabawki, które dostajemy od rodziców, gdyż temi wolno nam bawić się, dopóki ich nie połamiemy w kawałki.
— I ja także wolę te — powiedziała Marynia — ale nie trzeba, aby ojciec chrzestny dowiedział się o tem.
— A to dlaczego? — oburzył się Staś.
— Dlatego, że toby go martwiło; dając nam zabawki, wyobraża sobie, że nam sprawia największą przyjemność, trzeba więc zostawić go w tem przekonaniu.
— Ale ot! —— zawołał Staś, machnąwszy ręką.