A za chłopem żyd,
Ten z konika — fik!
A za żydem żydóweczki
Pogubiły patyneczki,
Aj waj mir!
Tu mały wołał zawsze — jeście! jeście! — a Bobownik powtarzał bez ustanku to samo i udawał konika.
Podczas tego Bobownikowa ugotowała bobu, który mały ze smakiem przegryzał, popijając polewką bobową, zaprawioną miodem i anyżkiem. Potem usłała mu łóżeczko z suchych liści bobowych, a malec uśmiechając się, usypiał przy znanej piosence, jaką mu staruszkowie oboje nucili:
A-a-a! koty dwa,
Szare, bure obydwa,
Gdy chodziły po dachu,
Bladły wróble ze strachu:
— Uciekajmy, póki czas,
Bo gotowi schrupać nas!
A-a-a! koty dwa,
Szare, bure obydwa,
Gdy chodziły po strychu,
Rzekły myszki po cichu:
— Umykajmy póki czas,
Tu gotowi schrupać nas.
Bo to były koty dwa,
Bardzo straszne obydwa.