aby jeszcze zastać staruszków przy życiu.
— Piękna Wyczka pewnie dawno już wyszła za mąż — rzekł do siebie, i na tę myśl wyrzucił daleko od siebie fatalny strączek, ongi samochód jego podróży, a przyczynę, dla której tak długo nie wrócił.
W tej chwili zmieniła się cała okolica, tuż blisko zobaczył znajome pole bobowe, chatkę kochaną i oboje Bobowników, którzy mimo podeszłego wieku raźno wybiegli na powitanie syna.
Opowiadaniom nie było końca. Mówili, że jedyne, co ich utrzymało przy życiu były wiadomości o Skarbie, jakich im codziennie księżniczka Wyczka udzielała. Wiedzieli jak się uczył i kształcił w wspaniałej samotności, nie mogąc trafić do tych ludzi, jacy żyli jeszcze za czasów ich młodości, a dziś wyszli z mody i niema ich już wcale.
Skarb bobowy uściskawszy rodziców, zaprowadził ich do swego pałacu, a Bobownikowie podziwiali cuda jego i zbiory. Jednak i młodzieńca czekała tam niespodzianka, oto księżniczka otworzyła mu sama drzwi pałacu i rzekła śmiejąc się:
— A! roztrzepańcze jeden, zostawiłeś gmach cały otworem, skoro cię tęsknota porwała; ale jestem tu i czuwam nad twojem dobrem. Wejdźcie do domu syna waszego — rzekła do staruszków — jestto gmach duszy i wyobraźni, gdzie nikt się nie starzeje i nikt nie umiera. Skarb bobowy nabył tu tyle skarbów ducha, że stał się równym mnie udzielnym księciem.
Strona:Aleksander Dumas - Historja Dziadka do Orzechów.djvu/192
Ta strona została uwierzytelniona.