Wszakże, jeżeli byty jakie usterki w jego osobie, wady te nagradzała wykwintność. stroju, który zdradzał człowieka dobrze wychowanego i znającego się na elegancji.
Miał na sobie czamarkę z zielonego aksamitu, ze złotemi pętlicami, majtki z takiej samej materji, a buciki tak zgrabne, że zdawały się malowane.
Dwa tylko szczegóły były dziwne, jak u człowieka obeznanego z modą: naprzód brzydki drewniany płaszczyk podobny do ogona, który mu zwisał od szyi do pól pleców i szkaradna czapka na głowie.
Ale Marynia widząc te dwie ozdoby, tak dziwnie odbijające od reszty ubioru, przypomniała sobie, że sam ojciec chrzestny nosił na swoim żółtym surducie wcale nie ładniejszy płaszczyk od tego, który okrywał plecy małego człowieczka — a czasem wdziewał na głowę czapkę, z którą żadna czapka w świecie nie mogła iść w porównanie, co jednak nie przeszkadzało, że był doskonałym ojcem chrzestnym. Wreszcie przyszło jej na myśl, kto wie, gdyby konsyljarza ubrać w strój małego człeczka, czy byłby tak zgrabny jak nowy gość?