Strona:Aleksander Dumas - Historja Dziadka do Orzechów.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

chów z jego glinianemi szczękami. Dajno go tu, niech dalej tłucze, choćby resztę zębów połamał. Cóż znowu zajmujesz się tak tym mazgajem?

— Nie, nie, już więcej nie dostaniesz pana Gryzorzeskiego — wołała Marynia, ściskając w objęciach małego człowieczka. — Patrz, jak żałośnie spogląda na mnie ze swoją zranioną szczęką. Wstydź się — masz złe serce, bijesz twoje konie, a parę dni temu kazałeś rozstrzelać jednego żołnierza.
— Biję konie, skoro wierzgają — odparł Staś — co zaś do żołnierza, którego parę dni temu kazałem rozstrzelać, był to nikczemny włóczęga, który pewnego poranku uciekł z bronią i bagażami — a wiesz, że przewinienie to na całym świecie karane jest śmiercią. Zresztą na przepisach karności wojskowej kobiety się nie znają. Ja ci nie bronię bić rózgą twoje lalki, co cię obchodzi, że biję moje konie i każę rozstrzeliwać moich żołnierzy? Tymczasem oddaj mi dziadka!