Strona:Aleksander Dumas - Historja Dziadka do Orzechów.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.

— W istocie — rzekł — trzeba pójść do łóżka, moje huzary musieli się porządnie zmęczyć na musztrach, są to dzielne chłopcy i znają swe obowiązki względem mnie, póki ja tu jestem, żaden się nie odważy zmrużyć oczu. — I dawszy im hasło, żeby ich przypadkiem jaki patrol nieprzyjacielski nie podszedł, Staś rzeczywiście oddalił się.

Inna rzecz była z Marynią, gdy prezydentowa, odchodząc do siebie, chciała ją zabrać i nalegała na rozstanie z ukochaną szafą.
— Mamusiu — zawołała, składając rączki — jeszcze chwileczkę, pozwól mi skończyć; muszę jeszcze wiele ważnych rzeczy załatwić, a skoro porządki ukończę, zaraz pójdę spać, przyrzekam.
Marynia tak pokornie prosiła o tę łaskę, wreszcie tak zawsze była grzeczna i posłuszna, że matka nie wahała się przystać na jej prośbę; jednakże gdy panna Emilja poszła już na górę ze Stasiem, z obawy, aby Marynia w roztargnieniu nie zapomniała pogasić świec, zrobiła to prezydentowa sama, zostawiając tylko lampę u sufitu, rozlewającą na pokój blade łagodne światło, i oddaliła się mówiąc:
— Tylko kończ rychło, kochana Maryniu, gdyż za długie czuwanie mogłoby ci zaszkodzić. — Przy