Ta strona została uwierzytelniona.
tych słowach prezydentowa wyszła, zamykając drzwi za sobą.
Skoro tylko Marynia została sama, wróciła napowrót do pana Gryzorzeskiego, zawiniętego dotąd w chustkę, a położywszy go delikatnie na stole, opatrzyła jego rany.
Dziadek do orzechów zdawał się być bardzo cierpiącym i zupełnie zniechęconym.
— Ach! kochany maleńki człowieczku — szeptała Marynia — nie miej żalu do Stasia za to, że cię tak skrzywdził. Nie zrobił tego umyślnie, wierz mi, tylko serce w nim stwardniało i obejście