strzelcom i woltyżerom. W jednej chwili wszyscy byli już na nogach, a uważając kawalerję za niezbędną, poszli uwolnić huzarów, którzy natychmiast galopując po bokach, zaczęli formować się w czwórki.
Chociaż nawet wojsko regularne spóźniło się o kilka minut, to dzięki karności, w jakiej Staś je utrzymywał, wynagrodziło niebawem czas stracony. Piechota, konnica i artylerja zaczęła walić razem wśród oklasków panny Klarci i panny Rózi, które zagrzewały rycerzy udających się na pole walki, bijąc w dłonie i wołając:
— Niech żyją nasi wojacy!
Tymczasem Mysikról obliczył się, że miał z całą armją do czynienia. Istotnie, w środku stał dziadek otoczony gwardją narodową; na lewo pułk huzarów oczekiwał rozkazu do ataku; na prawo straszliwa piechota, podczas gdy na stołeczku pod