skich kopyt, z drugiej zaś dym dział zasłoniły Maryni widok pola bitwy.
Jednakże wśród huku dział, krzyku walczących i jęku rannych słyszała ciągle głos dziadka, dominujący nad całym zgiełkiem bitwy.
— Poruczniku Poliszynelu, szykuj czworobok! Kapitanie Arlekinie, komenderuj ogień rotowy! Pułkowniku huzarów, szarżuj całym szeregiem, nie zaś czwórkami, jak dotąd. Dzielnie! panowie żołnierze ołowiani! Dobrze się trzymacie! Niech tylko wszyscy pełnią obowiązek tak, jak wy, a wygrana przy nas!
Ale właśnie te zachęcania dowodziły, że walka była zacięta, a zwycięstwo — niepewne.
Myszy odparte przez huzarów, dziesiątkowane przez rotowy ogień, rozrywane kartaczami, wracały z nową zaciekłością, gryząc i szarpiąc wszelkie przeszkody.
Huzary napadnięte przez liczne zastępy mysie