Wtedy Mysikról rozkazał całej armji rzucić się na armaty. W jednej chwili zaroiło się na podnóżku: kanonierowie zginęli na działach. Jeden z nich podpalił nawet jaszczyk z prochem i bohaterską śmiercią zgładził dwudziestu przeszło nieprzyjaciół. Jednak wszystkie te wysiłki nie mogły przemóc przeważającej liczby. I wkrótce kartacze, które z ołowianych dział dziadka uderzyły w jego bataljon, dały mu znać, że baterja dział wpadła w moc wroga.
Odtąd bitwa była przegrana i pan Gryzorzeski przemyśliwał nad tem jedynie, jak zabezpieczyć odwrót z honorem. Pragnąc, aby wojsko nieco odetchnęło, przyzwał rezerwę.
Natychmiast piernikowe wojsko zeszło z szafy i rzuciło się w wir bitwy. Były to wprawdzie świeże siły, ale siły bez doświadczenia. Zwłaszcza żołnierze z piernika siekąc naoślep zadawali ciosy zarówno swoim, jak nieprzyjaciołom. Korpus cukrowy dzielnie się trzymał, jednakże zaledwie myszy skosztowały piernikowych wojaków i napoczęły korpus cukrowy, wnet porzuciły ołowiane