wojsko, których trudno było zgryźć i rzuciły się na nieszczęśliwą rezerwę, która w mgnieniu oka otoczona tysiącami myszy zjedzona została wraz z bronią i bagażami.
Gryzorzeski chciał korzystać z odpoczynku, aby zebrać swoje wojsko, ale straszny widok zniszczonej rezerwy oziębił najdzielniejsze porywy. Arlekin miał na sobie suknie zgryzione na strzępy; mysz wlazła w garb poliszynela i pożerała mu wnętrzności; wreszcie pułkownik huzarów z częścią swego pułku został wzięty do niewoli. Tymczasem myszy na koniach nieszczęśliwych jeńców zorganizowały, własną kawalerję.
Nie było już mowy o zwycięstwie, nie zostawało dziadkowi nic, tylko zginąć śmiercią walecznych.
Stanął też na czele garstki niedobitków, która, równie jak on, postanowiła umrzeć walcząc jak lwy.
Przez ten czas trwoga i rozpacz panowała między lalkami. Panna Klarcia i panna Rózia załamywały ręce i głośno wyrzekały.
— Niestety! — wołała panna Klarcia — mamże umrzeć w kwiecie wieku — ja, córka królewska! mając taką przyszłość przed sobą?
— Niestety! — wołała panna Rózia — czyż wypadnie mi żywiej wpaść w zęby nieprzyjaciół!