to były ślady wielkiej bitwy, stoczonej między lalkami a myszami, najbardziej zaś przeraził mnie widok zwycięskich myszy, które już brały w niewolę dziadka, to jest pana Gryzorzeskiego, dowodzącego wojskiem lalek; wtedy rzuciłam trzewikiem w Mysikróla, i już nie wiem co się dalej stało.
Chirurg dał oczyma znak prezydentowej, która łagodnie rzekła do Maryni:
— Moje drogie dziecko, zapomnij o tem wszystkiem i uspokój się. Myszy pouciekały, dziadek zaś zdrów i wesół leży w szklanej szafie.
Natenczas prezydent wszedł do pokoju, długo rozmawiał z panem Lancetowiczem, ale ze wszystkich słów Marynia usłyszała tylko:
— To majaczenie.
Z tego domyśliła się, że powątpiewano o tem, co opowiadała, a ponieważ sama w jasny dzień zrozumiała, że łatwo było całą wojnę za bajkę uważać, nie upierała się dłużej i poddała się ordynacji lekarskiej.