ONANIZM: Zrazu Godmisze opodal stanęli
I przyśpiewywać tylko wesoło zaczęli.
Chwycili się walczący, splotły się ramiona,
Cycka do piersi, kuśka do piczy ciśniona;
Padają i znów wstają rozjuszone pary
Każdy pragnie dosięgnąć, każda broni szpary.
Kobiety krzyczą, piszczą i kolą i plują
Nasi rycerze ciągle po dupach je kują.
Wkrótce byliby wszyscy byli zwycięzcami
Bo leżeli już między nędznemi udami,
Lecz gdy każdy odważnie kiwał się na górze,
Uczuł nagle, o zdrado! chuja w dupodziurze.
Godmisze to napadli z tyłu niespodzianie.
BRANDALEZYUSZ: O ta zbrodnia, przysięgam, skaraną zostanie.
ONANIZM: Postrach wnet się rozszerzył, nikt się już nie broni
Każdy ścięty korsami ucieczką się chroni
Padają wszędzie jajca, jak od sierpa kłosy,
Gniotą naszych bez miary nieprzyjazne losy
Słowem wyznać mi trzeba, Godmisze zażarci
Zostali zwycięzcami, a nasi odparci.
BRANDALEZYUSZ: Jakaż jest, Onaniźmie, wielkość naszej straty?
ONANIZM: Z dziewięciu cnych rycerzy prawdziwe kastraty,
Wnętrami zaś zostaje więcej, niż dwudziestu,
Podrapanych, pokłutych jest blisko czterdziestu
Wodzom Szanker i Tryktrak zdruzgotane chuje,
Niezawodny w tej chwili, chirurg amputuje.
BRANDALEZYUSZ: Winni niech biorą karę, mniej, że zaczepiali,
Jak, że będąc już w bójce dziewek nie zjebali.
Całe zaś wojsko, w rzece zanurzając gały
Niechaj zaraz ostudza jebliwe zapały.
Ty idź, wyniszcz przykładem te buntu zarody
I nagnij w posłuszeństwo zuchwałe narody. (Wychodzi).