Strona:Aleksander Fredro - Piczomira, królowa Branlomanii.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.
SCENA PIĄTA.
BRANDALEZYUSZ, FOCENLEKER i TWARDOSTAJ.

BRANDALEZYUSZ: Pozdrawiam cię rycerzu, dzielny Twardostaju,
Świetna podporo tronu i ozdobo kraju!
Czy cię po przyjacielsku witać teraz mamy?
Czy już przecież Piczenburg otwiera mi bramy?
Czy piękna Piczomira broń rokoszu składa,
Wraz z berłem Branlomanii, którem dotąd włada?
TWARDOSTAJ: Wybacz panie, lecz taka znieważa mnie mowa!
Co? Koronę dziedziczną czy składa królowa,
Pani, co ledwie mówić o pokoju raczy,
Co was nim chcąc obdarzyć łaską swoją znaczy?
Rokoszem nas zowiecie; z jakiejże przyczyny
Czyż my wam pogwałcili młodziuchne dziewczyny?
Czyż my, jak wy tu weszli do naszego kraju,
I roznosili światło nowego zwyczaju.
Myślicie, że przed wami z samej tylko trwogi
Padniemy na kolana ściskać wasze nogi?
Skąd mieć chcecie, nie walcząc, nad nami przewagę?
Jak wy napaść, my bronić wszak mamy odwagę.
Wszakże wojska dzielnego dziś nam nie brakuje
Które tylko do boju znaku oczekuje.
BRANDALEZYUSZ: Nie znasz Brandalezyusza! jaka moc oręża,
Jednem strzały błyśnieniem narody zwycięża.
TWARDOSTAJ: Ujarzmiaj, gdzie chcesz, panny, nawet w samem niebie,
Ale Branloman będzie wciąż panem u siebie.
Prędzej księżyc na dwoje zostanie złamany,
Niźli my wasze weźmiem zelżywe kajdany.
Jesteśmy już panami nad wielu krajami
I, gdy tego zechcemy, będziemy nad wami.
BRANDALEZYUSZ: Zuchwalcze!
TWARDOSTAJ: Braniomania wschodnia i zachodnia
W las obfite Chamajdy, żyzna Ludorodnia
Piaszczyste, ale w bydło możne dupopłody
Mglistego Szwancenburgu przebiegłe narody,
Bzdombina silne chłopy z ogromnemi gały
Co z natury uczeni do polotnej strzały,
I bogate krainy, co Opława rosi,
Wszystko pod Piczomirą jarzmo nasze nosi.
I ona miałaby tęsknić do pokoju,
Gdy was jednym zamachem zniszczyć może w boju!?