Strona:Aleksander Fredro - Piczomira, królowa Branlomanii.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

BRANDALEZYUSZ: Próżno mi tu wyliczasz bogactwa korony
Walczyć za was nie będą rozległe zagony.
TWARDOSTAJ: Idź zobacz kiedy nie wiesz, Szwancenburga pole;
Zasłali je trupami zuchwałe Werole.
Idź na bliskie Chamajdy, gdzie przybite jajca
Zaświadczą jak król zginął przyrzeczeniom zdrajca.
Idź wkońcu, gdzie Opława srebrne nurty snuje,
Kurczą się jeszcze w grobach zbite Miękochuje.
BRANDALEZYUSZ: Młokosie, niechciej stawać w bohaterów rzędzie,
Gdzie ty jesteś, gdzie będziesz i gdzie byłeś, wszędzie
Straszliwych zwycięstw moich niestarte są ślady.
O, przy nich sławy twojej promyk, jakże blady!
TWARDOSTAJ: Ma on aż nadto blasku przy waszej nicości.
BRANDALEZYUSZ (zrywając się): Wstrzymaj Focenlekerze mą rękę w wściekłości!
Cały dotąd rozsądek puszczać mnie zaczyna.
Wstrzymaj, bo walnę w mordę tego skurwysyna!
TWARDOSTAJ: Od najświetniejszej władzy niosąc tu rozkazy,
Wcalem się nie spodziewał podobnej obrazy.
Lecz wkrótce mieczem sprawę wyłuszczę ci jaśnie
Teraz idę przed tron.
BRANDALEZYUSZ: Idź, niech cię piorun trzaśnie!

(Twardostaj wychodzi).

Pospiesz Focenlekerze, niech go wyprowadzą
I tutejszych warowni przeglądnąć nie dadzą.

(Focenleker wychodzi).