Strona:Aleksander Fredro - Piczomira, królowa Branlomanii.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

PSTRZYKAR: Nie mogę.
JEBAT: Ja każę!

(Pstrzykar schyliwszy głowę, odchodzi).



SCENA DRUGA.
JEBAT (sam).
(Siada na kamieniu i branzluje się).

Tak piękna Piczomiro, daleki od ciebie
Przynajmniej cię tu myślą najgorętszą zjebię.

(Po krótkiem milczeniu, rozciągając się coraz bardziej w zachwyceniu):

Ach, ach! Połóż się lepiej, rozłóż białe uda!
Co za kędziorek... białość... o piękności cuda!
Ta pierś jak twarda, gładka, pulchniutka i tłusta!
Przyciśnij, ach przyciśnij do mych twoje usta

(mówi coraz prędzej)

Obejmuj mnie rękoma, podnieś nóżki w górę
Jak... ach tak.... teraz, już pakuję w dziurę
Ru... ru... ruszaj... ach ruszaj... już mi... mi... mi... miło.

(Wypręża się i leży w utopieniu zmysłów; po długiem milczeniu)

O drogie omamienie jużeś się skończyło!
Jakżeż teraz Pstrzykara zniosę wzrok surowy;
Szalony, nie słuchałem mądrej jego mowy. (Cicho).
Pstrzykarze!
(Głośniej). Pstrzykarze!