Lecz, gdy z nim mego bycia nienawiść dzieliła
Która okropne wojny, znane ci, sprawiła,
Cudze wziąłem nazwisko, pilnie kryjąc swoje,
Przywdziałem całą czarną i bez znaków zbroję.
Na tarczy mej róg jeden był tylko wybity
Z napisem: „Zawszestyrczy“, hełm zaś w białe kity.
Byłem pierwszym zwycięzcą, wieniec więc nagrody
I dwie ciasne prawiczki nadobnej urody
Dostałem u stóp tronu z Piczomiry ręki,
Ale wszystko to znikło, gdym zoczył jej wdzięki.
Długo byłoby mówić, jak w różnym sposobie
Starając się, jej przyjaźń zyskiwałem sobie.
Powiem ci tylko, że raz przy wieczornym chłodzie
Spotkałem Piczomirę w zamkowym ogrodzie,
A od słowa do słowa w czułą wpadłszy mowę
Przebiegałem rękoma jej ciała budowę.
I już na miękkiej trawie rozkosznie leżący
Chciałem dowieść księżniczce mój afekt gorący,
Już z pokrowca dobywszy natężoną pytę
Zamierzałem ugodzić w miejsce należyte,
Gdy sam Kuśkar nadchodzi. — O srogie wspomnienie!
Łez mych wstrzymać nie mogę; złość i zadziwienie
Hamują jego mowę. — Ja końca nie czekam
I szybko z Piczenburga na zawsze uciekam,
Więc widzisz, ma nadzieja nie jest tak zbyt płocha.
I może Piczomira Chujosława kocha.
PSTRZYKAR: Lecz, panie! Piczomira ze świetną koroną
Przybrała obojętność dotąd niezwalczoną,
Wszak niejeden z rycerzy za żądanie tkliwe
Śmierć z jej ręki otrzymał lub jarzmo zelżywe.
Chceszże panie pójść także w niegodne ich ślady,
I życie marnotrawić, mimo ojca rady?
Jenoś dostał o śmierci Kuśkara nowinę,
Ruszyłeś pod Piczenburg w tę samą godzinę
I niepewny, co czynić — mija już dwa lata
Jak błądzisz w cudzych krajach z nazwiskiem Jebata.
JEBAT: I póty z pod tych murów nie uczynię kroku,
Póki z ust Piczomiry nie wezmę wyroku.
Mówią, że już do szturmu rozkazy są dane,
Więc się aż przed jej może oblicze dostanę.
Ale chodźmy Pstrzykarze; długie tu bawienie
Mogłoby na nas ściągnąć wojska podejrzenie.