Strona:Aleksander Fredro - Piczomira, królowa Branlomanii.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

BRANDALEZYUSZ: Wyrzekam się obłapki, lecz jakaż twa rada;
Czy nam się wyrzec szczęścia z pokojem wypada?
Mamyż haniebnie wracać, zbici, pokryjomu
Albo poddać się jarzmu niewoli — i komu?
FOCENLEKER: Nie panie, i bezpieczna będzie nasza sława
I dzisiaj Branlomania przyjmie twoje prawa.
To co nam w tej czynności stoi na zawadzie,
Na to mądry znalazłem sposób w takiej radzie:
Podług umowy musisz wypiździć królowę,
Chcąc jej łoża i państwa dziedziczyć połowę,
Lecz, gdy dla ważnych przyczyn nie jesteś już w stanie,
Mężem tylko ukrytym będziesz dzisiaj panie.
Jebat zaś rysy twarzy przyłbicą nakryje,
Na zjednanie nam miru dzielności użyje.
Na szyszak z innym strojem zmieniwszy na stronie
Jako zwycięzca i król usiądziesz na tronie.
BRANDALEZYUSZ: Kochany przyjacielu od twojej mądrości
Ja i naród odbieram drogi dar wolności.
Ale któż jest ten Jebat, czy znasz jego siły?
FOCENLEKER: Widziałem jej dowody w chwili nam niemiłej.
Gdy z murów przed kurwami Chujawy pierzchały,
Jak łokciową kusicą wstrzymał atak cały.
Jako niegdyś Grek Ajaks dzielny i zawzięty
Gromiąc śmiałe Trojany bronił swe okręty
Tak Jebat w miejscu stanie; wyprężona pyta
Niejednego przebija, niejednego chwyta
Kładzie wszystkich pod siebie, kogo z ciżby urwie,
Nie przepuszcza prawiczce, nie przepuszcza kurwie.
BRANDALEZYUSZ: Dosyć na tem, niech będzie użyty w tej sprawie
Idź więc, rozkaż mu, działaj, pamiętaj o sławie!

(Focenleker odchodzi).



SCENA TRZECIA.
BRANDALEZYUSZ (sam):

Obrzydły niewdzięczniku! Chuju złego rodu
Czy mogłem się po tobie spodziewać zawodu?
Tobie zawsze dogodzić, czy nie byłem skory,
Nie płaciłem dla ciebie najlepsze doktory?
Ileż ja nie poniosłem trudów i cierpienia,
Pełniąc zawsze twą wolę na lada skinienia?
Takaże to w tej chwili mych starań nagroda?
Odmawiasz swej pomocy, gdy powszechna zgoda