Ożyjesz... wnet... królowo gdy dzieła dokonam,
SRAKOTŁUKA: Jak miło będzie służyć takiemu królowi!
Narodzie moja niemoc niech ci za mnie mówi!
Wiecie jaka przysięga oddawna mnie wiąże;
Więc oto mój mąż, wasz król, Brandalezyusz, książę!
JEBAT: Stój królowo! Nie jego tu nazwać wypada!
Nie wart on berła; patrzcie!
(podnosi przyłbicę): Oto Jego zdrada!
PICZOMIRA: Nieba, co widzę! Nieba, rycerz czarnej zbroi!
JEBAT (do narodu): Tak jest, nie Brandalezyusz przed wami tu stoi.
Chciał on cudzą zasługą otrzymać koronę,
Potem zniszczyć ustawą władzę powierzoną,
A piękna Piczomira, co tyle cnót liczy,
Nie zaznałaby nigdy małżeńskiej słodyczy.
PICZOMIRA: Przebóg! Jak straszne losy groziły mi skrycie!
JEBAT: Nie chcę jednak być królem przez zdrady odkrycie.
Ja żądam berła rodu i zwycięstwa prawem.
Jestem znanym na wschodzie jurnym Chujosławem,
Któremu ród niewieści liczne hołdy składa,
Potomkiem Gromijebca, co Jebarnią włada,
Książęciem na Bugrowie i następcą tronu, (klękając)
Lecz twym poddanym panie pragnę być do zgonu.
PICZOMIRA (podnosząc go): Ach Chujosławie nim cię jeszcze z cnoty znałam
Już byłam pod twą władzą, już ciebie kochałam. (Ściskają się).
BRANDALEZYUSZ (do Jebata): Zdrajco! Także to pełnisz dane przyrzeczenie?
Poprzysiągłeś nieszczęsny i zrywasz milczenie.
Wysłuchajcie próźb moich sprawiedliwe bogi,
Wysłuchajcie, w piekielne gdy już idę progi!
Oby ta wielka pyta zrobiła się mała,
I ta już mała, aby nigdy ci nie stała!