Strona:Aleksander Fredro - Sztuka obłapiania.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

I nie przestając lubieżnej swawoli
Na palcu, który quotidiankę[1] goli,

55 
Silą myśl jeszcze, jakie materjały

Lepsze być mogą. — To woreczek mały,
Gorącą kaszą sprężysto nadziany,
To świeca gruba, to burak strugany,
To chustka cienka, gdy się w pytkę złoży,

60 
Dzielnie naprzemian piździnie chędoży.

Te „narcyzkami“ nazywać się mają
I praw niewiele mężczyznom zadają.

Pierwsza zaś „czysta“, choć tej bardzo rzadko,
Gdy się przytrafi, by ja złupić gładko,

65 
Słuchaj młodziku, jak w mądrym sposobie,

Ciężkich mozołów można ulżyć sobie!
Nasmaruj łojem twój członek stwardniały,
Gdyż ślizki prędzej wlizie w obwód mały,
I bez preludjów ruszaj Panie Bracie!

70 
Połóż prawiczkę na dużym warsztacie,

Wałek lub czapkę pod dupę się kładzie,
Ażeby piczka była na pokładzie.
Gdy tego niemasz, podłóż dwa kułaki,
Gdzie się zazwyczaj pizda tyka sraki.

75 
Pączek otwarty sklniąc się czystym sokiem

Będzie na ciebie pomrugiwał okiem.
Wtedy o ścianę nogami zaparty,
Nie tracąc czasu na dziecinne żarty,
Dżgnij go — a dziewka ogłosi cię zuchem,

80 
Krzyk i huczny pierd jednym dając duchem.


Ci, co nie lubią działać w tym zawodzie,
Lub którym duży brzuch jest na przeszkodzie,
Siadając biorą na siebie prawiczkę
I jakby na pal nadziewają piczkę.

85 
Niebezpieczeństwo takie w tem zachodzi,

Że jak zbyt nagle kusica ugodzi

  1. Błąd rozszerzenia cite: Błąd w składni znacznika <ref>; brak tekstu w przypisie o nazwie ref2-3