liśmy zupełnie, aby to było tak straszne. W tego przyszłego artystę wierzę z całego serca.
— Amen! — odpowiedział poważnie Lichonin — wypijmy za jego zdrowie.
— O tak, jak Boga kocham — zabrała nagle głos Mała Mańka — żeby tak ktoś chciał napisać prawdę, w jaki sposób żyjemy tu, my k.... nieszczęśliwe...
Zastukano do drzwi, a po chwili do pokoju weszła Gienia, ubrana w jasną suknię pomarańczowego koloru.
Z niewymuszoną prostotą, z miną osoby zajmującej pierwsze miejsce w domu, przwitała się z obecnymi w pokoju mężczyznami i siadła tuż obok Płatonowa poza jego fotelem. Udało jej się przed chwilą dopiero uwolnić od tegoż samego nauczyciela niemca, który wczesnym wieczorem wybrał sobie Małą Mańkę, a następnie, idąc za radą gospodyni, kazał wezwać do siebie Paszę. Widocznie jednak wyzywająca piękność Gieni zbyt silnie oddziałała na niego, ponieważ po upływie trzech godzin, spędzonych w piwiarniach i restauracjach, uzbroiwszy się w odwagę, powrócił do zakładu Anny Markówny, tu doczekał się chwili, w której opuścił Gienię chwilowy jej gość Karol, subjekt ze sklepu optycznego, poczem udał się z nią wspólnie.
Tamara zadała Gieni milczące pytanie wzrokiem, na które ta, marszcząc czoło i potakując głową — rzekła:
— Poszedł sobie... Brr!...
Płatonow przyglądał się Gieni z nadzwyczajną uwagą. Wyróżniał on ją wśród innych dziew-