Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/103

Ta strona została przepisana.

czyn i niemal otaczał szacunkiem za jej oporny, niezależny, szyderski i zuchwały charakter; od czasu do czasu odwracał ku niej zlekka głowę i przyglądał się jej pięknym, błyszczącym oczom, jaskrawym chorobliwym rumieńcom na twarzy i spieczonym wargom; wszystko to wskazywało, że sercem Gieni targa w tej chwili wielki, duszący ją już oddawna gniew. Wówczas przyszła mu myśl, do której później wracał niejednokrotnie, że nigdy jeszcze Gienia nie promieniała tak urodą jak tej nocy. Spostrzegł również, iż wszyscy obecni w gabinecie mężczyźni z wyjątkiem Lichonina przyglądają się jej z zaciekawieniem pełnem utajonego pragnienia; jedni czynili to otwarcie, inni zaś ukradkiem. Piękność tej kobiety w zestawieniu? z myślą, iż każdej chwili można ją posiąść najzupełniej łatwo, podniecała wyobraźnię mężczyzn.
— Co się z tobą dzieje Gieniu? — zapytał cicho.
Gienia łagodnie pogłaskała go po ręku koniuszkami palców.
— Nie zwracaj na to uwagi. Ot nasze babskie sprawy, które cię z pewnością nie interesują.
Wnet jednak zwróciła się do Tamary i z namiętnym żarem poczęła jej coś opowiadać w umówionej gwarze, będącej mieszaniną jeżyków cygańskiego. rumuńskiego i żydowskiego i wyrazów zaczerpniętych z żargonu złodziei i koniokradów.
— Niepotrzebnie starasz się ukryć — przerwała jej Tamara — również w żargonie — on, wszystko co mówisz, rozumie.
Z temi słowy wskazała jej oczyma Płatonowa.
A Platonow rozumiał wszstko istotnie. Oburzona Gienia opowiadała, że wskutek wielkiego napływu gości nieszczęśliwa Pasza w ciągu wieczoru