Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/107

Ta strona została przepisana.

dno krótkie mgnienie — że w tem martwem spojrzeniu odwierciedlał się wyraz wielkiej i wściekłej nienawiści; i duszą jego wstrząsnął lodowaty dreszcz trwogi a mózg przeniknął niepokój, że oto zbliża się wielkie, nieuniknione nieszczęście. Pod wrażeniem tych uczuć, z trudem wyzwolił się z giętkich ramon dziewczyny i odepchnąwszy ją od siebie, oddychając ciężko zaczerwieniony ze wzruszenia, rzekł ze śmiechem:
— Ale — też temperament. Ach, ty Messalino! Zdaje się że masz na imię Gienka? Ładniutka szelma.
Drzwi otwarły się i wszedł Płatonow w towarzystwie Paszy. Twarz dziewczyny była nabrzmiała i blada z odcieniem sinym, w przymkniętych mętnych oczach widniał słaby uśmiech idjotyczny, usta miała rozwarte, a wargi jej wydawały się podobne do pomiętych szmat czerwonych; szła trwożnie i nieśmiało, jakby czyniąc jedną nogą wielki krok, drugą zaś mały. Zbliżyła się posłusznie ku kanapie i, oparłszy głowę na poduszkę, położyła się na niej, uśmiechając się w dalszym ciągu słabo i bezmyślnie. Zdaleka już było widocznem, że dziewczynie jest chłodno.
— Pozwólcie, panowie, że się trochę rozbiorę — przemówił Lichonin, i zdąwszy z siebie marynarkę, zarzucił ją na ramiona prostytutki; — teraz, Tamaro, daj jej wina i czekolady.
Borys tymczasem przeszedł na drugi koniec pokoju i wsparty o ścianę założył nogę na nogę, a głowę zadarł do góry. Niespodzianie wśród ogólnej ciszy, zwracając się do Płatonowa, rzekł impertynencko.
— E, panie.. jakże się tam pan nazywa? niechże