Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/123

Ta strona została przepisana.

To jedno. Po drugie: ten sam uroczy kawaler nietylko wymaga piękności; domaga się on jeszcze czegoś, coby naśladowało miłość: chce on, aby pieszczoty jego wzniecały w kobiecie „płomie-eń sza-loo-nej naa-mięt-ności“, o którym śpiewa się w idjotycznych pieśniach miłosnych. Więc tak! Więc czego chcesz? Masz. I oto kobieta kłamie przed nim twarzą, głosem, westchnieniem, ruchami ciała. On sam zresztą, w głębi duszy wie dobrze o tem zawodowem oszustwie, mimo to jednak łudzi się nadzieją: Ach jakiż jestem piękny! Ach jakże mnie kobiety kochają! Ach w jakiż zachwyt wprowadzam kobiety! Zdarza się, że największemu cynikowi pochlebiają w najbezczelniejszy sposób w oczy — on jednak, chociaż wie o tem i widzi to, doznaje jakiegoś rozkosznego uczucia. Toż samo powtarza się i tutaj. Któż więc daje powód do kłamstwa?
A teraz po trzecie: tyś mi to sam podsunął; a więc, najbardziej poczynają kłamać wówczas, gdy ich zapytują: „Jakim sposobem doszłaś do takiego życia“? Ale co za prawo u licha masz zadawać takie pytania? Przecież ona nie zagłębia się w twoje życie wewnętrzne. Nie zaciekawia jej twoja pierwsza miłość, albo niewinność twych sióstr lub twej narzeczonej! Ach prawda, ty płacisz pieniądze! Wspaniale! Interesów twoich pilnują i kuplerka, i stróż od wyrzucania, i policja i medycyna, i rada miejska. Wspaniale! Masz już z góry zapewniona grzeczne i uprzejme zachowanie się wynajętej przez ciebie do miłości prostytutki i osoba twa jest nietykalna... tak dalece, że nie możesz nawet dostać w twarz, na co zasługujesz w zupełności za swe natrętne, a nieraz i bolesne dla niej badanie. Ale tobie za twe pieniądze zachciało się