Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/133

Ta strona została przepisana.

Lichonin potarł mocno dłońmi twarz i czoło, poczem, włożywszy palce ręki w palce drugiej chrzęstnął niemi dwukrotnie.
Widocznem było, że człowiek ten jest wzburzony i krępuje się swych własnych słów, jakie ma wypowiedzieć za chwilę.
— Ach tak, czyż to nie wszystko jedno — zawołał nagle gniewnym głosem. — Oto opowiadałeś mi dzisiaj o tych kobietach... Słuchałem cię ciekawie, chociaż istotnie nie powiedziałeś mi nic nowego. A jednak dziwna rzecz: po raz pierwszy w ciągu mego życia spojrzałem na kwestję tę innemi oczyma... I zapytuję cię teraz, abyś mi powiedział, czem ostatecznie jest owa prostytucja? Czem ona jest? Czy błędnym majakiem wielkich miast, czy też historycznem, trwającem już wieki, zjawiskiem. Czy zniknie ona kiedykolwiek z oblicza ziemi, czy też umrze dopiero wraz z ludzkością? Któż odpowie mi na to?
Płatonow z przyzwyczajenia przymrużył zlekka oczy i badawczym wzrokiem spoglądał na swego sąsiada. Zaciekawiało go to pytanie, jaka właściwie myśl w tej chwili tak szczerze dręczy Lichonina.
— Kiedy prostytucja przestanie istnieć, nikt powiedzieć ci nie zdoła. Być może stanie się to wówczas, kiedy urzeczywistnią się piękne utopje anarchistów, gdy ziemia stanie się własnością ogólną i niczyją, gdy będzie istniała jedynie wolna miłość, miłość podlegająca tylko swym nieograniczonym pożądaniom, kiedy cała ludzkość utworzy jedną szczęśliwą rodzinę, gdy zniknie przedział miedzy mojem i twojem i kiedy na ziemi nastąpi raj, a człowiek stanie się znów nagim, szczęśliwym i bez grzechu. Chyba wówczas tylko...