Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/137

Ta strona została przepisana.

ciecsześciu córek dorosłych będzie zawsze wrzeszczał, iż prostytucja jest czemś straszliwem. Gotów jest nawet urządzić loterję lub przedstawienie amatorskie i za osiągnięte z tego źródła fundusze założyć stowarzyszenie ratowania kobiet upadłych lub przytułek dla Magdalenek. Lecz samą prostytucję błogosławi i podtrzymuje.
— Przytułki Magdalenek — powtórzyła z ciczym śmiechem Gienia, a w uśmiechu jej drgała zdawna utajona nienawiść, której nie zdołała jeszcze przeboleć.
— O wiem dobrze, że wszystkie te fałszywe środki są głupstwem i jedynie drwinami — przerwał Lichonin. A jednak, niechże i ja będę również śmiesznym i głupim, lecz i ja nie chcę pozostawać tym współczującym widzem, który siedząc na przeciwległym dachu, spogląda na pożar i mówi:
„Patrzcie, patrzcie to się pali... jak Boga kocham, pali się! Zdaje się, że nawet i ludzie się palą!“
I wrzeszczy w ten sposób, i załamuje tylko ręce.
— Tak to prawda — odrzekł poważnie Płatonow — więc twojem zdaniem, powinieneś wziąć sikawkę dziecinną i pójść z nią gasić ogień?
— Nie! — zaprotestował gorąco Lichonin... A zresztą kto zdoła wiedzieć? Może uda mi się ocalić choć jedną żywą duszę... Oto właśnie chciałem cię prosić, abyś mi w tym kierunku dopomógł. Tyko błagam cię, nie kpij z tego i nie ostudzaj mnie...
— Chcesz wziąć stąd dziewczynę? Chcesz ją ocalić? — spytał Płatonow, patrząc badawczo na studenta.