dziło ją tylko sześciu chwilowych gości, nikt z nich jednak nie pozostał z nią na noc, dzięki czemu wyspała się błogo i radośnie — sama jedna, zupełnie sama jedna na przestronnem łożu. Zadowolona wstała wcześnie, bo o dziesiątej godzinie i poszedłszy do kuchni pomogła tam kucharce wymyć podłogę i stoły.
Obecnie zajęta jest karmieniem psa łańcuchowego, Amora, któremu rzuca żyłki i skrawki mięsa. Wielki, rudy o długiej lśniącej sierści i z czarnym pyskiem, to wskakuje na dzewczynę przedniemi łapami, przez co naciąga łańcuch i charczę, zaciskając go wokół szyi, to, machając ogonem, pochyla łeb ku ziemi, przymila się, skomli to znów chwilami kicha w podnieceniu.
Dziewczyna tymczasem, drażniąc go mięsem, woła, udając gniew:
— Ah, ty durniu! Ja ci tu dam! Ani mi się waż!
W duszy jednak cieszy ją i wzruszenie i pieszczota Amora i to, że posiada nad nim władzę; cieszy się również z tego, że udało się jej wyspać i spędzić noc bez mężczyzny; cieszą ją Zielone Świątki — budzące tęsknotę wspomnienia dzieciństwa i piękny jasny dzień słoneczny, który tak rzadko udaje się jej oglądać.
Wszyscy goście zdołali się już rozjechać; nastaje zwykła spokojna i powszednia godzina.
W pokoju właścicielki znajduje się pięć osób, pijących kawę. Sama właścicielka — na której nazwisko zapisany jest ten dom, liczy lat około sześćdziesięciu. Jest to kobieta bardzo małego wzrostu, okrągła jak duża kula. Chcąc dokładnie uzmysłowić jej portret, należy wyobrazić sobie trzy miękkie kule — dużą, średniej wielkości
Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/14
Ta strona została przepisana.