Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/160

Ta strona została przepisana.

buljonu z mięsem i nawet z pierożkami. Nie fatygujcie się Lejzorze, wszystko to sam załatwię.
W innym wagonie miał Symeon cały pensjonat około piętnastu kobiet, pod przewodnictewm starej, otyłej kobiety z ogromnemi, groźnemi brwiami. Mówiła basem, a tłuste jej podgardle, piersi i brzuch, trzęsły się pod szerokim szlafrokiem w takt kołysania się wagonu, jak galereta. Ani starucha, ani młode kobiety nie budziły najmniejszej wątpliwości, co do swego zawodu.
Kobiety leżały na ławkach, paliły papierosy, grały w karty i piły piwo. Często je prowokowała męzka publiczność wagonu i one ochrypłymi głosami wymyślały nawzajem zupełnie bezceremonjalnie.
Horyzont zmieniał się tu do niepoznania: wspaniale — lekceważący i z wysoka — żartobliwy. Zato w każdem słowie, z jakim zwracały się do niego jego klijentki, czuć było służebną uniżoność. On zaś, obejrzawszy wszystkie — tę dziwaczną mięszaninę rumunek, żydówek, polek i rosjanek stwierdziwszy, że wszystko w porządku wydawał polecenia odnośnie do przekąsek i odchodził z godnością. W takich chwilach, podobnym był do hurtownika, który wiezie koleją bydło na rzeź i na stacji wpada do wagonu by je obejrzeć i zadać paszy. Potem wracał do swego cupé i znowu rozpoczynał czulenie się z żoną, a żydowskie anegdoty sypały mu się jak z rękawa.
Gdy pociąg zatrzymał się dłużej, wychodził do bufetu poto tylko, by to zaopatrzyć w jedzenie swe klijentki. Sam zaś mówił do sąsiadów: — Wiecie panowie, dla mnie jest rzeczą obojętną co trefne, a co koszerne. Nie uznaję żadnej żadnej różnicy. Ale co pocznę ze swym żołądkiem!