Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/164

Ta strona została przepisana.

stowa nad Donem, rozkochał w sobie, po drodze, młodą szwaczkę. Dziewczyna ta nie była jeszcze notowaną w oficjalnych spisach policji, ale patrzyła na miłość i swe ciało bez wszelkich przesądów. Horyzont, wówczas zupełnie jeszcze niedowarzony młodzik, kochliwy i lekkomyślny, pociągnął z sobą szwaczkę i pędzili razem w tułaczy, pełen przygód i niespodzianek żywot. Po upływie pół roku, dziewczyna strasznie mu dokuczyła. Jak ciężki jarzmo, jak kamień młyński, zawisła ona na szyji tego pełnego energji, ruchu i odwagi człowieka. A przytem jeszcze te wieczne sceny zazdrości, nieufności, ustawiczna kontrola i łzy... nieuniknione skutki długiego wspólnego pożycia. Wówczas Horyzont, od czasu do czasu, nie krępując się, począł bić swą towarzyszkę. Przy pierwszej takiej próbie była zdziwiona, a potem ucichła i spokorniała. Wiadomo bowiem, że „kapłanki miłości“ nigdy nie znają złotego środka w stosunkach miłosnych; są albo histerycznemi kłamczyniami, symulantkami, o zimnym, zdeprawowanym umyśle z zagmatwaną ciemną duszą lub też zdolne są do bezgranicznego samozaparcia się i stają się ślepo oddanemi, głupiemi, naiwnemi zwierzątkami, nie znającemi miary, an w ustępstwach, an też w utracie godności osobistej. Szwaczka należała do tej drugiej kategorii i łatwo Horyzontowi udało się przekonać ją, by wychodziła na ulicę handlować swem ciałem. I od pierwszego razu, gdy kochanka uległa mu i przyniosła do domu pierwsze zapracowane pięć rubli, Horyzont poczuł do niej bezgraniczny wstręt. Warto zaznaczyć, że potem ile razy Horyzont napotkał kobietę — a przeszło ich przez jego ręce kilkaset, — owo uczucie wstrętu i pogardy męskiej nigdy go nie opuszczało. Na wszelkie