Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/181

Ta strona została przepisana.

cież zajmujących widowisk niemasz obecnie wcale na świecie. Oto naprzykład widziałam walki byków w Sewilli, Madrycie i Marsylji — widowisko wywołujące nic prócz wstrętu. Widziałam i boksowanie i walki zapaśników — wstrętne to i brutalne. Zdarzyło mi się również uczestniczyć w polowaniu na tygrysa, przyczem siedziałam pod baldachimem na grzbiecie wielkiego, mądrego, białego słonia... słowem, panowie sami dobrze wiecie o tem. I z całego mego szerokiego, hałaśliwego bujnego życia, które doprowadziło mnie do przedwczesnej starości...
— O, co też pani mówi, pani Heleno, powiedział z pieszczotliwym wyrzutem Czapliński.
— Proszę Włodziu, daj pokój komplementom. Wiem sama, że mam jeszcze młode ciało ale naprawdę czasem wydaje mi się, że mam dziewięćdziesiąt lat. Tak zużytą mam już duszę. Ja kontynuję. Powiadam, że w ciągu całego mego życia tylko trzy silne wrażenia utkwiły w mej duszy. Pierwsze, gdy byłam jeszcze dziewczynką i widziałam jak kot skradał się do wróbla i z przerażeniem i ciekawością śledziłam jego ruchy i bystre spojrzenia ptaka. Do tej chwili nie wiem co budziło we mnie większą sympatję: spryt kota, czy też zręczność wróbla. Jednakże wróbel wyszedł zwycięsko. Raptownie wzleciał na drzewo i stamtąd zaczął zasypywać kota takiemi wróblemi wymyślaniami, że poczerwieniałabym była ze wstydu, gdybym zrozumiała choć słowo. Kot zaś z obrażoną miną, podniósł ogon do góry i usiłował przed samym sobą udawać, że nic szczególnego nie zaszło. Innym razem wypadło mi śpiewać w operze z pewnym wielkim artystą.
— Z kim? zapytała szybko baronowa.