Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/59

Ta strona została przepisana.

tami z domów publicznych. W domach publicznych traktowano go z pewnym niedbałym, lekceważącym uśmieszkiem, na ogół jednak lubiono. Zresztą umiał być użytecznym: często podejmował się odnoszenia listów miłosnych, które dziewczęta pisały do swych kochanków, albo też w razie potrzeby załatwiał na mieście interesy i chodził do apteki po lekarstwa. Częstokroć znów, dzięki swej gadatliwości i brakowi ambicji, wtrącał się do jakiegoś towarzystwa, zwiększając jego wydatki; przy tej sposobności pożyczał drobne sumy pieniężne, które zresztą wydawał zaraz na kobiety, zostawiając sobie conajwyżej kilka groszy na papierosy. Za to wszystko tolerowano go z przyzwyczajenia.
Uścisnąwszy przyjaźnie dłoń Szymona, Wańka wszedł na salę i, stojąc na progu w czapce z fantazją przekręconej na bakier, rozglądał się naokół.
— Przyszedł Wańka-Wstańka — zakomunikowała Niura. — Hej, Wańka-Wstańka, chodź tu do nas!
— Mam honor przedstawić się państwu — począł dowcipkować, salutując po wojskowemu — jestem Wańka-Wstańka honorowy radca tajny i wizytator miejscowych zakładów dobroczynnych, książę Butyłkin, hrabia Naliwkin, baron Tprucinkiewicz-Fencikowski. Witam pana Beethovena! Witam pana Chopina — wołał, witając się z grajkami. — Zagrajcie mi, panowie, jakiś wyjątek z opery „Mężny jenerał Anisimow czyli popłoch w korytarzu“. Uszanowanie dla szanownej gospodyni, pani Zosi. Co, tylko na Wielkanoc pani się całuje? Zapiszemy to... O moja Tamarcia, kochaniuniunieńka moja!
Drwinkując w ten sposób, przeszedł przez salę, aż wreszcie zajął miejsce tuż obok grubej Kasi,