Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/60

Ta strona została przepisana.

która położyła mu na kolanach grubą nogę; następnie, wsparłszy się ręką o swe kolano, położyła na niej głowę, poczęła bacznie i obojętnie przyglądać się Wańce, zajętemu w tej chwili skręcaniem papierosa.
— Jak ci się nie naprzykrzy to ciągłe skręcanie papierosów.
Wańka-Wstańka poruszył wnet brwiami, a na czole jego rozmarszczała się i marszczyła co chwila skóra:

Papierosie przewspaniały
Któż dobroci twej nie chwali,
Nic dziwnego, że świat cały
<poem> uwielbia cię i pali.

Czy wiesz Wańka Wstańka, że już niedługo zdechniesz, zauważyła obojętnie Kasia.
— Wiadoma rzecz.
W tej chwili zbliżyła się doń Wiera.
— Wańka-Wstańka, powiedz mi coś zabawnego wierszem.
Wańka wstał natychmiast i, stanąwszy w śmiesznej pozie począł deklamować:

Wiele gwiazd na niebie jasnem,
Lecz ich zliczyć nikt nie zdoła.
Choć wiatr szepcze: można zliczyć,
Człowiek temu nie podoła.
Kwitną kwiaty i łopiany,
Śpiewa kogut — ptak kochany.

Tak dowcipkując wciąż, przesiaduje Wańka-Wstańka całe wieczory w domach publicznych, mocą jakiegoś dziwnego współczucia duchowego, dziewczęta otaczają go sympatją, uważając go za swego człowieka; niekiedy oddają mu różne drobne