Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/72

Ta strona została przepisana.

wrony, musisz krakać jak i one“. Jak Boga kocham, zupełną rację miał ten minister, który nazwał studentów rosyjskich przyszłymi naczelnikami biur.
— Albo profesorami — dorzucił Lichonin.
— Co najważniejsze jednak — mówił dalej Jarczenko, puszczając mimo uszu tę złośliwość, że widziałem dziś wszystkich was, panowie, w towarzystwie tych sympatycznych i dzielnych dziewcząt... Zachowaliście się wszyscy tak na swojem miejscu i oto zaledwieście się pożegnali z paniami, a już ciągnie was coś do kobiet publicznych. Niechże każdy z was wyobrazi sobie na chwilę, że byliśmy z wizytą u jego sióstr, i wnet po wyjściu z tej wizyty pojechaliśmy na Jamę... I cóż? Czy miłem jest takie przpuszczenie?
— Wszystko pięknie, ale przecież muszą istnieć jakieś klapy bezpieczeństwa — zauważył poważnie Borys Szabaszników, wysoki trochę nadęty i zmanierowany młody człowiek; krótki kitel, zaledwie przykrywał mu tłusty zad, modne obcisłe spodnie, binokle z czarnym szerokim sznurkiem i mała czapeczka nadawały mu wygląd eleganta. — Czyż lepiej jest korzystać z pieszczot swej pokojówki, lub romansować potajemnie z cudzą żoną? Cóż mam robić, jeżeli kobieta jest mi niezbędnie potrzebną?
— Istotnie, bardzo niezbędną! — zauważył uszczypliwie Jarczenko i machnął ręką.
W tej chwili do rozmowy wmięszał się student, zwany w kole przyjaciół Ramzesem. Był to mężczyzna niski z nosem garbatym o cerze smagłej; policzki miał zapadłe, podbródek ostro zarysowany, głowę dużą, poczynającą łysieć, po obu bokach czoła, dzięki czemu wygolona twarz jego była podobną do trójkąta. Prowadził on tryb życia