Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/94

Ta strona została przepisana.

zachowuje się wobec niej jak stara służąca, jak głupia, oddana w zupełności niańka, jak stary wierny parszywy pudel. Powinna ona już dawno pójść w stan odpoczynku, ponieważ ma już i pieniądze, i praca jej jest ciężka i pełna kłopotów, a przytem dokuczają jej lata. Ale ona wciąż się wstrzymuje: żeby choć jeszcze tysiąc zebrać dla swej Bertuni, jeszcze tysiąc i jeszcze jeden tysiąc. Bertunia ma konie, Bertunia ma nauczycielkę Angielkę, Bertunia co rok jeździ zagranicę i ma brylantów za czterdzieści tysięcy rubli, a licho wie skąd te klejnoty pochodzą? Jestem nie tylko głęboko przeświadczony, lecz wierzę mocno, że dla szczęścia Bertuni Anna Markówna odważy się na wszystko; i nawet niekoniecznie dla szczęścia, bo wyobraźcie sobie panowie, że oto np. na palcu Bertuni zrobiła się zadzierka, otóż dlatego tylko, aby ta zadzierka przeszła, Anna Markówna bez zmrużenia powiek sprzeda właścicielom nasze niewinne siostry i córki, a nas wszystkich i synów naszych zarazi syfilisem. Powiecie panowie, potwór? odpowiem wam, że kieruje nią tylko bezmyślna, ślepa i egoistyczna miłość, ta właśnie wielka miłość, za którą my wszyscy nazywamy nasze matki świętemi kobietami.
— Ostrożnie na zakrętach — mruknął przez zęby Borys.
— Przepraszam: nie porównywałem ludzi, lecz uogólniałem jedynie pierwiastek uczuciowy. Dla przykładu mógłbym również powołać się na pełną poświęceń miłość, jaką każda samica otacza swe małe. Uważam jednak, że wybrałem nudny temat, dajmy temu pokój.
— Nie, niechaj pan skończy — zaoponował Lichonin. — Mam wrażenie, że chciał pan wypowiedzieć jakąś myśl.