encore m.-me ia baronne de...[1]. Zresztą, porzućmy język francuski... Była pani zwyczajną chórzystką i pracowałyśmy razem.
— Mais dites-moi, au nom de Dieu, comment Yvns trouvez vous ici mademoiselle Margueritte[2].
— O to pytają nas codziennie. Poprostu znalazłam się tu.
I z niedającym się wyrazić cynizmem dodała:
— Spodziewam się, że państwo wynagrodzicie nas za czas spędzony z wami?
— Nie, niech was djabli porwą! niepodziewanie zawołała Mańka Biała, szybko zrywając się z dywanu, wyciągnąwszy z pończochy dwie złote monety, rzuciła je na stół.
— Macie! Daję wam na dorożkę. Jedźcie sobie natychmiast, inaczej potłukę tu wszystkie lustra i butelki.
Rowińska wstała i odezwała się ze szczeremi, ciepłemi łzami w oczach:
— Oczywiście, zaraz odejdziemy i nauka udzielona nam przez m-lle Marguerite w las nie pójdzie. Czas wasz będzie wynagrodzony, — proszę się tem zająć Włodziu. Tak długo jednak śpiewałyście nam, więc pozwolicie i mnie zaśpiewać coś dla was. Rowińska podeszła do pianina, wzięła kilka akordów i zaśpiewała prześliczny romans Dargomyżskiego:
Rozstaliśmy się dumnie —
Bez westchnień i bez słowa
- ↑ Proszę nie fatygować się, baronowo, i nie wytężać pamięci. Zaraz pospieszę pani z pomocą. Proszę przypomnieć sobie tylko Charków, hotel Koniachin, przedsiębiorcę Sołowlejczyka i pewnego tenora lirycznego... Wówczas nie była pani jesze baronową de...
- ↑ Ale proszę powiedzieć, na miłość Boga, jak się tu pani dostała, panno Małgorzato.