Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/118

Ta strona została przepisana.

Oczywiście, opowiadanie jej składało się z dwóch niemal równych części — prawdy i nieprawdy, ale jej przynajmniej tak się to wszystko wydawało.
Opowiadała również bardzo szczegółowo i o tem, jak niespodziewanie znalazła się bez niczyjej pomocy i żadnego oparcia, jak wynajęła pokoik w jakimś hoteliku przy głuchej ulicy, jak pierwszego już dnia numerowy, stary wyga, człek praktyczny, próbował handlować nią, nie pytając się wcale o jej zgodę, jak przeniosła się z hotelu do prywatnego mieszkania, ale i tam dopadła ją staruszka-rajfurka, od których roją się domy zamieszkałe przez ludność ubogą.
A więc nawet wtedy, gdy pędziła życie spokojne, było coś w jej twarzy, w mowie i w całym sposobie postępowania, coś szczególnego, specyficznego, być może, całkiem niedostrzegalnego dla niewprawnego oka, ale dla instynktu praktycznego coś całkiem wyraźnego i nie budzącego najmniejszej wątpliwości.
Jednakże przypadkowa, krótkotrwała, ale szczera miłość, dała jej siłę, której sama nie spodziewała się w sobie, moc stawiania oporu konieczności powtórnego upadku. Lubka w swym heroicznym wysiłku posunęła się nawet do umieszczenia w gazetach kilku ogłoszeń, iż poszukuje posady pokojówki, lub do wszystkiego. Nie miała jednak żadnych świadectw. Przy umawianiu się o pracę wypadało jej mieć przytem do czynienia wyłącznie z kobietami, które kierowane jakimś wewnętrznym, nieomylnym instynktem, odgadywały w niej odwiecznego swego wroga — deprawatorkę ich mężów, braci, ojców i synów.
Jechać do domu, nie było ani sensu, ani wyra-