Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/131

Ta strona została przepisana.

sów, apaszów, badaczy śladów i wodza ich imieniem „Czarna Pantera“ i, oczywiście uważnie śledził romans brata i wyciągał swe, czasami aż nazbyt słuszne, a czasem fantastyczne wnioski. Po sześciu miesiącach Kola był świadkiem, a raczej stojąc za zamkniętemi drzwiami słuchaczem oburzającej sceny. Generałowa, zawsze taka przyzwoita i powściągliwa, krzyczała w swym buduarze na signoritę Anitę, tupała nogami i wymyślała po dorożkarsku. Signorita była w piątym miesiącu ciąży. Gdyby nie płakała, prawdopodobnie, wypłaconoby jej po prostu odszkodowanie i odeszłaby spokojnie, ale kochała ona młodego panicza, nie zadała nic i tylko zawodziła, a przeto usunięto ja przy pomocy policji.
W piątej — szóstej klasie, wielu kolegów Koli próbowało już owocu z drzewa poznania zła. Wówczas u nich w korpusie uchodziło za szczególny chełpliwy męski szyk nazywanie ukrytych rzeczy ich właściwemi nazwami. Arkadek Szkarin nabawił się lekkiej, ale bądź co bądź wenerycznej choroby i stał się na całe trzy miesiące przedmiotem podziwu dla całego starszego oddziału. Wielu z nih odwiedzało domy publiczne i o swych hulankach opowiadali oni piękniej i szerzej, niż huzarzy z czasów Denisa Dawidowicza. Przygody te uważane były za ostatni wyraz junactwa i szyku.
I oto pewnego razu — nie tyle namówiono Gładyszewa, ile raczej sam się wprosił na wyprawę do Anny Markówny, tak słabo opierał się pokusie. O wieczorze tym wspomniał później zawsze z przerażeniem, wstrętem i mglisto, niby o jakimś śnie. Z trudem przypomniał sobie jak dla dodania sobie animuszu, jadąc dorożką, pił rum wstrętnie cuchnący prawdziwymi pluskwami, jak odczuwał nud-