Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/14

Ta strona została przepisana.

— Co się z tobą dzieje Gieniu? Oddawna widzę w tobie jakąś dziwną zmianę. I Mańka odczuwa to również. Popatrz, jak osowiała bez twej pieszczoty. Powiedz; być może potrafię dopomóc ci w czemkolwiek?
Gienia zamknęła oczy i przecząco pokręciła głową. Tamara odsunęła się nieco od niej, lecz mówiła dalej, czule głaskając ją po ramieniu.
— Rzecz nie moja Gieniu. Nie śmiem wdzierać się do duszy. Dlatego tylko zapytałam, że jesteś jedynym człowiekiem, który...
Gienia raptownie, energicznie skoczyła z łóżka, schwyciła Tamarę za rękę i powiedziała dobitnie i rozkazująco:
— Dobrze! Wyjdziemy stąd na chwilkę. Opowiem ci wszystko. Dziewczęta, poczekajcie trochę na nas.
W jasny mkorytarzu Gienia położyła ręce na ramionach przyjaciółki i ze zmienioną, pobladłą nagle twarzą powiedziała:
— No słuchaj; ktoś mię zaraził syfilisem.
— Ach, droga, biedna moja. Dawno?
— Dawno. Pamiętasz, — gdy byli u nas studenci, którzy wywołali awanturę z Płatonowym? Wówczas poraz pierwszy dowiedziałam się o tem. Dowiedziałam się za dnia.
— Wiesz — cicho rzekła Tamara — prawie że się tego domyśliłam, wtedy zwłaszcza, gdyś padła przed śpiewaczką na kolana i cicho jej coś powiedziała. Ale bądź co bądź, kochana Gieniu, należałoby przecież pomyśleć o kuracji.
Gienia gniewnie tupnęła nogą i rozdarła batystową chusteczkę, którą nerwowo mięła w ręku.
— Nie! Za nic! Z was żadnej nie zarażę. Mogłaś zauważyć sama, że w ostatnich tygodniach nie