Na wrzaski przyszedł doktór. Ujrzawszy, co się stało, nie zdziwił się i nie zaniepokoił: w ciągu swej praktyki lekarza miejskiego napatrzył się na takie rzeczy, nic więc dziwnego, że nie robiły na nim wrażenia. Rozkazał Symeonowi podnieść nieco do góry trupa Gieni i sam stanąwszy na siedzeniu przeciął sznurek. Pro forma tylko kazał zanieść Gienię do jej pokoju i próbował przy pomocy Symeona zastosować sztuczne oddychanie, ale po pięciu minutach machnął ręką, poprawił swe skrzywione na nosie binokle i rzekł:
— Zawołajcie policję, by sporządziła protokół.
Znowu przyszedł Kierbesz, znowu długo szeptał z gospodynią w jej maleńkim gabineciku i znowu zaszeleściła mu w kieszeni nowiuteńka storublówka.
Protokół spisano w ciągu pięciu minut, i Gienię półnagą, tak jak się powiesiła, odwieziono na wynajętym wozie, przykrytą rogożami do prosektorium.
Emma Edwardówna pierwsza znalazła kartkę, którą Gienia pozostawiła u siebie na stoliku. Na kartce wyrwanej z książeczki rozrachunkowej, ołówkiem, naiwnem okrągłem dziecinnem pismem, które pozwalało jednak wnioskować, że ręce samobójczyni nie drżały w chwilach ostatnich, było napisane:
„O śmierć moją proszę nikogo nie oskarżać. Umieram dla tego, że zaraziłam się i dlatego również, że wszyscy ludzie są łajdakami, i że życie jest mi wstrętne. Jak podzielić moje rzeczy: wie o tem Tamara. Powiedziałam jej dokładnie“.
Emma Edwardówna zwróciła się do Tamary, która znajdowała się tu w liczbie innych dziewcząt i z oczyma pełnemi zimnej nienawiści zasyczała:
Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/161
Ta strona została przepisana.