mogły spodziewać się dla siebie tylko wszelkich możliwych przykrości.
Anna Markówna sprzedała swój dom tanio nie tylko dla tego, że Kierbesz, który gdyby nawet nie wiedział o kilku jej ciemnych sprawkach, mógł jednakże w każdej chwili podstawić jej nogę i połknąć ją całkowicie. Pozorów i powodów do czegoś można było znaleźć choćby setkę codziennie, niektóre zaś z nich groziłyby nie tylko zamknięciem zakładu, ale nawet i rozprawą sądową.
Ale, maskując się, jęcząc i wzdychając, narzekając na swe sieroctwo i ubóstwo, Anna Markówna była zadowolona z tej tranzakcji. A trzeba dodać, że oddawna już czuła zbliżenie się niemocy starczej, ze wszystkiemi jej chorobami i żywiła pragnienie zupełnego, niczem nie zmąconego dobroczynnego spokoju. Wszystko, o czem nie śmiała nawet marzyć we wczesnej młodości, gdy była zwykłą prostytutką, — wszystko przyszło do niej samo, jedno po drugiem: Starość spokojna, dom zaopatrzony we wszystko, przy jednej z wygodnych, cichych ulic, prawie w centrum miasta, ubóstwiana córka — Berta, która dziś — jutro ma wyjść za mąż za szanowanego powszechnie człowieka, kamienicznika i radnego miejskiego, zabezpieczona solidnym posagiem i zaopatrzona w piękną biżuterję. Teraz można już spokojnie, nie spiesząc się, ze smakiem, porządnie zjeść obiad i kolację, do czego Anna Markówna zawsze miała wielkie nabożeństwo, wypić po obiedzie dobrej, domowej nalewki, wieczorem zaś zagrać w preterka z szanownemi staremi paniami, które chociaż nigdy nie dawały do zrozumienia, że wiedzą o rzemiośle staruszki, ale w rzeczy samej były doskonale poinformowane i nie tylko nie po-
Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/163
Ta strona została przepisana.