Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/167

Ta strona została przepisana.

na miejscu parę słów, poczem oddała chłopcu kartkę razem z półrublem na piwo i odjechała.
Następna wizyta była u artystki Rowińskiej, zamieszkałej, jak to było Tamarze wiadomem, w najarystokratyczniejszym hotelu tego miasta „Europie“, gdzie zajmowała kilka pokoi.
Zobaczyć się ze śpiewaczką nie było wcale rzeczą łatwą; na dole portjer powiedział, że pani Heleny, zdaje się, niema w domu, a pokojówka, która wyszła na pukanie Tamary, oświadczyła, że nikogo nie przyjmuje. Znowu musiała Tamara napisać na kawałku papieru: „Przychodzę do Pani w imieniu tej, która pewnego razu, w domu nie wymawianym głośno, płakała, klęcząc przed Panią na kolanach, po odśpiewaniu przez Panią romansu Dragomyżskiego. Wówczas tak cudownie Pani ją przytuliła. Pamięta Pani? Proszę się nie obawiać — nie potrzebuje ona obecnie niczyjej pomocy — wczoraj umarła. Ale może Pani zechce przez pamięć o niej załatwić pewną poważną sprawę, która Panią niemal wcale nie utrudzi. Ja zaś — jestem tą osobą, która pozwoliła sobie powiedzieć kilka gorzkich słów towarzyszącej wówczas Pani — baronowej T., czego dotąd żałuję i za co przepraszam“.
— Proszę doręczyć! — rozkazała pokojówce.
Ta wróciła po dwóch minutach.
— Pani prosi. Bardzo przeprasza, iż jest niedysponowana i że przyjmie panią nie w odpowiednim stroju.
Zaprowadziła Tamarę, odemknęła przed nią drzwi i następnie cicho je zamknęła.
Artystka leżała na ogromnej sofie, pokrytej prześlicznym tekińskim kobiercem i mnóstwem jedwabnych poduszek i miękkich wałków. Nogi