Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/189

Ta strona została przepisana.

mglisto, w kilku słowach, dała mu do zrozumienia, że jest mężatką z inteligentnej sfery i że jest nieszczęśliwą w domowem pożyciu, gdyż mąż jest karciarzem i despotą i że los odmówił jej takiej nawet pociechy, jaką są dzieci. Przy pożegnaniu nie przyjęła propozycji spędzenia wieczoru z rejentem i nie chciała również naznaczyć mu spotkania, ale za to pozwoliła pisywać listy poste-restante, pod zmyślonem nazwiskiem. Zawiązała się korespondencja, w której rejent popisywał się stylem i płomiennością uczuć, godnych bohaterów Bourget’a. Ona zaś trzymała się również tajemniczego tonu.
Potem, ulegając prośbom rejenta, wyznaczyła mu spotkanie w ogrodzie Książęcym, była miłą, dowcipną, robiła zamglone oczy, ale pojechać z nim nigdzie nie chciała.
Tak dręczyła swego wielbiciela i sprytnie rozpalała w nim ostatnią namiętność, która bywa czasem niebezpieczniejszą od pierwszej miłości. Wreszcie tego lata, gdy rodzina rejenta wyjechała za granicę, zdecydowała się odwiedzić go w mieszkaniu i tu po raz pierwszy oddała mu się ze łzami, z wyrzutami sumienia i jednocześnie z taką namiętnością i czułością, że biedny rejent całkiem stracił głowę; cały pogrążył się w tej starczej miłości, która nie zna już ani rozsądku, ani zastanowienia się i zmusza człowieka do tracenia rzeczy ostatniej — obawy wydawania się śmiesznym.
Tamara była bardzo skąpą w naznaczaniu spotkań, rozpalało to bardziej jeszcze jej niecierpliwego przyjaciela. Decydowała się na przyjmowanie od niego bukietu kwiatów, skromnego śniadanka w zamiejskiej restauracji, ale z oburzeniem uchylała się od przyjmowania drogich upominków