Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/36

Ta strona została przepisana.

czterdziestopięcioletnia kobieta, jeszcze przystojna, z czerwonemi mięsistemi ustami, o wilgotnych, pijanych, jakby posmarowanych masłem oczach, błyszczących wesoło z pod półokrągłych czarnych regularnych małoruskich brwi. Cały wdzięk i cała sztuka tego tańca polegały na tem, że albo pochylała głowę na dół i spoglądała zaczepnie z podełba, lub też odrzucała ją w tył, opuszczała rzęsy i rozkrzyżowywała ręce, jako też na tem, że w takt tańca kołysały się i wstrząsały, pod czerwonym perkalowym kaftanikiem ogromne jej piersi. Podczas tańca śpiewała, przebierając obcasami, lub nosami kozłowych bucików:

Na wulyci skrypka hraje
Bas hucie, wymówiaje.
Mene maty ne puskaje,
A mij myłyj dożidaje.

Była to właśnie znana Lichoninowi baba Łukerja, której był nie tylko klijentem, ale nawet, w ciężkich chwilach — dłużnikiem. Poznała ona natychmiast Lichonina, rzuciła się do niego, objęła, przycisnęła do piersi i pocałowała w same usta wilgotnemi, tłustemi wargami. Potem podniosła ręce, klasnęła w dłonie, skrzyżowała palec z palcami i słodko, jak tylko umieją baby podolskie zaszczebiotała:
— Paniczu-ż mój, złoto-ż moje srebrne, luby mój. Wybaczcie mi, babie pijanej. Ha, cóż? Zahulałam! I rzuciła się, chcąc pocałować go w rękę. Wiem, że nie jesteś dumny, jak inne pany. No dawajże, rybko moja, ja-ż pocałuję w rączkę! Nie, nie, nie. Proszę, proszę pana!
— No co za głupstwa, ciotko Łukerjo! —