przerwał jej ożywiony już Lichonin. Lepiej pocałujmy się tak. Masz bardzo słodkie usta!
— Ach ty serdeńko moje! Słoneczko moje jasne, jabłnszko-ż moje rajskie — rozczuliła się Łukerja. Dajże mi twej buzi! Dajże mi twej buziuchny!
I znowu przycisnęła go do swych olbrzymich piersi i znowu obśliniła go wilgotnemi gorącemi grubemi ustami. Następnie schwyciła go za rękaw, zaprowadziła w środek koła i zadreptała wokół niego posuwistemi drobnemi kroczkami, kokieteryjnie wyginając stan i zawodząc:
Oj lito do koho, a ja do Paraski
Bo u mene czort ma w sztaniw,
A w nei zapaski!
A potem nagle przeszła, poparta przez muzykantów do przewesołego ukraińskiego hopaka:
Oj, Czuk taj baj duże
Zadripała fartuk duże
A ty Pryśko, ne żuryś!
Doki mokro, taj utryś!
Tralala, tralala...
Spyt Chyma, taj ne czuje,
Szczo kazak s nei noczuje,
Breszesz, Chymo ty wse czujesz
Tylko tak sobi mandrujesz.
Taj, taj tralalaj...
Lichonin ostatecznie rozweselony, nieoczekiwanie dla samego siebie zaskakał wnet jak kozieł dokoła niej niby księżyc dokoła mknącej planety, długonogi, długoręki, zgarbiony i całkiem nie dopasowany. Wystąpienie jego powitało ogólne, dość